|
|
|
|
Newsy |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
http://krzysztof-slupsk.pl.tl/
EUCHARYSTIA
TOMO data 11.03.2009, o 17:51 (UTC) | | Profesor biblistyki - ks. Roman Pindel
ks. Roman Pindel – profesor biblistyki na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, ojciec duchowny krakowskiego Seminarium Duchownego, koordynator Odnowy w Duchu Świętym archidiecezji krakowskiej.
Dojrzeć do wiary
Udział w Eucharystii wymaga wiary: wiary, która wraz z nami dojrzewa, która ostaje się, a nawet pogłębia, gdy przychodzą kolejne kryzysy, która coraz bardziej polega na obietnicach Jezusa i nie zważa na to, co ludzie mówią, nawet gdy się wydaje, że cały świat się wali, a życie traci sens.
Kobieta w średnim wieku opowiadała o przygotowaniu do swojej Pierwszej Komunii Świętej, o wspaniałym księdzu katechecie, o wielkim święcie w swoim domu tego dnia, o pierwszych spowiedziach i gorliwym przystępowaniu do spowiedzi w każdy pierwszy piątek miesiąca. Wówczas dla niej, małej dziewczynki, było to najważniejsze, dawało radość, uskrzydlało.
Nadszedł jednak dzień, w którym dowiedziała się, że ten wspaniały ksiądz przestał odprawiać Msze Święte i katechizować dzieci. Zamieszkał z nauczycielką, która miała wcześniej męża i dzieci. Po tej wiadomości zawalił się cały dziecięcy świat tej kobiety. Przestała chodzić do spowiedzi. Z dystansem słuchała wszystkiego, co mówił inny ksiądz, a później katechetka na lekcjach religii. W kościele na Mszy Świętej stała zbuntowana obok rodziców. Uznała bowiem, że nie można wierzyć nikomu, bo nawet gdy mówi pięknie, to i tak nigdy nie wiadomo, co naprawdę myśli i zrobi. Żyła w tym przeświadczeniu przez kilka lat.
Po jakimś czasie dotarło do niej zdanie: Ale co to ma wspólnego z twoją wiarą? Zaczęła się zastanawiać nad tym, w kogo właściwie ma wierzyć. Doświadczyła grzechu, który ją upokorzył i zawstydził. Pojawiło się pytanie, czy nie za łatwo oskarża i potępia. Dużo myślała o swojej dziecięcej religijności, gdy wszystko zdawało się być takie proste. Pojęła, że wierzyć bez zastrzeżeń można tylko Bogu. Zrozumiała, że człowiek jest wspaniałym stworzeniem Boga, ale słabym i zawodnym. Że grzesznikowi, który wobec nas zawinił, należy przebaczyć, a za trwających w grzechu modlić się i pokutować zamiast ich potępiać czy się gorszyć.
Kobieta ta zmieniła swoje postępowanie. Przystępuje gorliwie do Komunii świętej, spędza sporo czasu w kościele, adorując w ciszy Najświętszy Sakrament, regularnie się spowiada. Modli się za wszystkich księży, którzy przychodzą do jej parafii, by skutecznie prowadzili ludzi do wiary, dawali dobre świadectwo i nie ulegali pokusom zła.
Warto, byśmy uświadomili sobie naszą osobistą drogę wiary w odniesieniu do Eucharystii. Na początku zwykle pojawia się wiele emocji, dużo lęku, niemało formalizmu. Nasza Pierwsza Komunia Święta i te przyjmowane przez nas w początkach szkoły podstawowej, to pewnie gotowe formułki przed i po Komunii. To także zmaganie się z naszymi dziecięcymi grzechami, z którymi przystępowaliśmy do spowiedzi. To troska o czyste serce, by do niego zaprosić Jezusa. Warto, byśmy sobie w ciszy przypomnieli nasze kryzysy, przerwany ciąg Komunii pierwszopiątkowych, może dłuższe okresy, w których nie przystępowaliśmy do spowiedzi, może czas jakiegoś buntu lub zawstydzenia własnymi grzechami. Czego nas nauczył nasz kryzys? Jak powróciliśmy do Chrystusa? Jak zmieniła się nasza wiara w Jezusowe obietnice związane z Eucharystią?
Postawmy sobie także pytanie o naszą dzisiejszą wiarę, gdy uczestniczymy we Mszy Świętej i przyjmujemy Komunię:
Jak bardzo ufamy w to, że Jezus przychodzi ze swoją łaską, by wyciągnąć do nas rękę (także w sytuacji dopiero co przeżytego zwątpienia czy zawodu)?
Jak mocno jest w nas zakorzenione czysto ludzkie myślenie: liczenie się z warunkami, opinią innych czy uleganie różnym lękom?
Czy w niebezpieczeństwie, chorobie, trudnej sytuacji i niepewności wyrywa się z głębi naszych dusz wołanie: „Panie, ratuj”?
Jak rozwija się nasza relacja z Jezusem, którego spotykamy w Eucharystii? Czy dzięki wtajemniczeniu Go we wszystkie sprawy życia nasze z Nim rozmowy cechuje zażyłość?
Jaka jest nasza odpowiedź na ofiarę Jezusa Chrystusa? Ile kosztuje czystość serca, niezbędna by godnie uczestniczyć w uczcie Pana?
„Głos Ojca Pio” (nr 35/2005)
| | |
|
CZWARTEK II TYDZIEŃ
MATEO data 11.03.2009, o 17:49 (UTC) | | Czwartek drugiego tygodnia Wielkiego Postu
To mówi Pan Bóg: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną.
Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją! Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców. (Jr 17, 5-8)
We wszystkich sytuacjach życiowych staraj się nade wszystko rozpoznać i uwielbiać wolę Bożą. Powtarzaj często Boskie słowa naszego najdroższego Mistrza: „Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi”. To piękne wezwanie niech będzie zawsze w twoim sercu i na twoich ustach; to zdanie powtarzaj we wszystkich okolicznościach życia. Powtarzaj je w udręczeniu, powtarzaj je w pokusie i podczas prób, jakim chce cię poddać Jezus. Ponawiaj je i wówczas, gdy odczujesz, że jesteś w oceanie miłości Jezusa. Niech ta prośba będzie twoją kotwicą i zbawieniem. Nie lękaj się nieprzyjaciela: on nie będzie mógł nic uczynić przeciw małej łódce twego ducha, gdyż jej sternikiem jest Jezus, a gwiazdą Maryja. (Ep. III, s. 55)
| | |
|
CZWARTEK
KRZYSZTOF CFCJ data 11.03.2009, o 17:48 (UTC) | | Czwartek 12 III 2009
Jr 17,5-10; Ps 1,1-4.6; Łk 8,15; Łk 16,19-31
Jr 17,5-10
To mówi Pan Bóg: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście; wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi; nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście; także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców. Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne - któż je zgłębi? Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków.
Ps 1,1-4.6
REFREN: Błogosławiony, kto zaufał Panu
Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych,
nie wchodzi na drogę grzeszników
i nie zasiada w gronie szyderców,
lecz w prawie Pańskim upodobał sobie
i rozmyśla nad nim dniem i nocą.
On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną,
a wszystko, co czyni, jest udane.
Co innego grzesznicy:
są jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych,
a droga występnych zaginie.
Łk 8,15
Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym zatrzymują słowo Boże i wydają owoc przez swą wytrwałość.
Łk 16,19-31
Jezus powiedział do faruzeuszów: Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu. Lecz Abraham odrzekł: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać. Tamten rzekł: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Lecz Abraham odparł: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Nie, ojcze Abrahamie - odrzekł tamten - lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą. Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą.
| | |
|
CZWARTEK
KRZYSZTOF CFCJ data 11.03.2009, o 17:46 (UTC) | | Czwartek 12 III 2009
Jr 17,5-10; Ps 1,1-4.6; Łk 8,15; Łk 16,19-31
Jr 17,5-10
To mówi Pan Bóg: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście; wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi; nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście; także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców. Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne - któż je zgłębi? Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków.
Ps 1,1-4.6
REFREN: Błogosławiony, kto zaufał Panu
Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych,
nie wchodzi na drogę grzeszników
i nie zasiada w gronie szyderców,
lecz w prawie Pańskim upodobał sobie
i rozmyśla nad nim dniem i nocą.
On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną,
a wszystko, co czyni, jest udane.
Co innego grzesznicy:
są jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych,
a droga występnych zaginie.
Łk 8,15
Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym zatrzymują słowo Boże i wydają owoc przez swą wytrwałość.
Łk 16,19-31
Jezus powiedział do faruzeuszów: Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu. Lecz Abraham odrzekł: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać. Tamten rzekł: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Lecz Abraham odparł: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Nie, ojcze Abrahamie - odrzekł tamten - lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą. Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą.
| | |
|
JAK ZROZUMIEĆ PISMO ŚWIĘTE
KRZYSZTOF-CFCJ data 10.03.2009, o 22:39 (UTC) | | Anna Świderkówna - profesor filologii klasycznej, wybitna znawczyni antyku. Autorka wielu książek dotyczących historii Grecji epoki hellenistycznej, papirologii oraz Biblii. W jej dorobku znajdują się liczne przekłady z łaciny, greki i z języka francuskiego.
Po prostu życie
Biblia dla mnie jest życiem! Po prostu, zwyczajnie: życiem. Oczywiście, to nie stało się nagle.
Jestem filologiem klasycznym i wiedza z zakresu tej dziedziny nauki pomaga mi zrozumieć Pismo Święte. Zawsze interesowałam się światem starożytnym, a szczególnie okresem, w którym kształtowała się Biblia. Jeśli chcemy zrozumieć poetę, to musimy poznać jego kraj. Jeśli chcemy zrozumieć ludzkie słowo, w które wcielił się Syn Boży, to musimy mieć jakieś pojęcie o świecie, w którym zostało ono spisane. Ludziom próbującym modlić się Pismem Świętym polecam książeczkę „Listy o modlitwie” angielskiego benedyktyna Johna Chapmana.
Zdarza się, że jakiś tekst znamy dobrze, czytamy go, oczywiście akceptujemy, nawet się z niego czegoś uczymy, a tu raptem ukazuje nam on zupełnie nowe sensy. Mam za sobą trzydzieści jeden lat bliskiej współpracy z księdzem Janem Twardowskim. Pamiętam spotkanie, podczas którego wspólnie zastanawialiśmy się nad fragmentem uzdrowienia trędowatego przez Jezusa. Na początku wydawało się, że nic nowego nie wymyślimy. Potem, w jednej chwili otworzyła się jakaś studnia refleksji. Oboje byliśmy pod wrażeniem tego objawienia.
Na ogół zrozumienie Słowa następuje u mnie, kiedy mówię do kogoś. Znacznie trudniej przychodzi mi znalezienie czegoś dla siebie. W moim programie dnia jest trzydzieści minut modlitewnego lectio divina. W poznawaniu Słowa Bożego zaimponował mi Roman Brandstaetter. Pokazał on – czego jeszcze nie potrafię – jak można się modlić opowiadaniem biblijnym.
Nie mam metody czytania Biblii. Lectio divina to nie metoda, lecz próba spotkania się z Bogiem w słowie Pisma Świętego i w Słowie Wcielonym. To modlitwa. Można się skupić na jednym wersecie albo całym obrazie – wybór zależy od sytuacji życiowej, w jakiej w danym momencie znajduje się człowiek, a także od zamierzeń Pana Boga wobec niego. Najważniejsze jest (proszę nie sądzić, że ja to potrafię), aby podczas lektury nie koncentrować się na znalezieniu odpowiedzi na pytanie, jak zaradzić własnym problemom, tylko szukać Bożej woli wobec nas.
W odkryciu drogi do prawdziwej modlitwy pomocny jest dziewiętnasty rozdział Pierwszej Księgi Królewskiej. Wielki prorok Eliasz ucieka na pustynię, kładzie się pod krzakiem jałowca i chce umrzeć. Anioł budzi go i daje pokarm, dzięki któremu może przez czterdzieści dni i nocy wędrować przez pustynię. Owa wędrówka to czas oczyszczenia i przygotowania. Dopiero po niej następuje spotkanie z Bogiem, który przychodzi w ciszy – nie w wielkich rzeczach. Jednak aby dostrzec w niej Boga, wcześniej trzeba przejść przez pustynię. My też jesteśmy ludźmi na pustyni – powtarzam to wszystkim, którzy próbują się modlić, a napotykając na trudności, płaczą, narzekają i załamują się. A wystarczy pamiętać, że na modlitwie Ktoś na nas czeka.
W Piśmie Świętym szukamy jakichś rad, rozwiązania naszych problemów, i bywa, że je znajdujemy. Ale nie to winno być naszym głównym celem, kiedy zabieramy się do jego czytania. Powinniśmy w nim szukać Boga, bo w Słowie Bożym spotykamy Słowo Wcielone. Jeśli zaś nastawiliśmy się na znalezienie jakiejś rady, to możemy się zawieść, ponieważ akurat nie tego może chcieć Pan Bóg. Nie na darmo ostatnia Konstytucja Soborowa o Objawieniu Bożym stawia na jednej płaszczyźnie spotkanie z Bogiem Wcielonym w Sakramencie Ołtarza i w ludzkim słowie Pisma Świętego.
„Głos Ojca Pio” (nr 31/2005)
| | |
|
DROGA KRZYŻOWA
KRZYSZTOF-CFCJ data 10.03.2009, o 22:34 (UTC) | | Droga krzyżowa
Podczas jednego z nabożeństw drogi krzyżowej przygotowanych przez młodzież aktor odtwarzający postać Jezusa śpiewał: „Hej, człowieku, miłość dałem ci! Co zrobiłeś z nią, odpowiedz mi?”. To zawołanie, Jezusowy wyrzut zwraca naszą uwagę ku właściwemu przeżywaniu wielkopostnej drogi krzyżowej, która nie może być tylko bezdusznym przejściem wydeptanymi ścieżkami z zawodzącym śpiewem na ustach. Poszczególne stacje nie są bowiem tylko wspomnieniem przebrzmiałej historii sprzed dwu tysięcy lat, ale realnym doświadczeniem stawiającym nas w konkretnej sytuacji życiowej.
Jezus, pytając o miłość, nie pyta o jej teoretyczną możliwość, ale o konkret. Na nic się zda piątkowe wędrowanie, jeśli nie znajdzie ono oddźwięku w naszym codziennym życiu. Droga Krzyża w radykalny sposób stawia nas pod ścianą wyborów. Wówczas, w sytuacji krytycznej pokazujemy swoje prawdziwe oblicze, którego nie da się ukryć pod górnolotnymi deklaracjami.
Pełne uczestnictwo w drodze krzyżowej zmusza do zmierzenia się z własnymi słabościami, nagością, fałszywymi oskarżeniami i śmiercią, o której myślenie staje się tym dotkliwsze, im bardziej nasze życie przesiąknięte jest egoizmem. Idąc po śladach, okupionej krwią, męczeńskiej drogi Jezusa, warto zadać sobie pytanie: Jakie ślady zostawiamy po sobie? Czy – tak jak Jezus – jesteśmy w stanie poświęcić się dla dobra innych? Być może ktoś po raz pierwszy ujrzy wówczas, że tak naprawdę drogę swojego życia okupuje krwawicą, łzami i cierpieniem innych ludzi, którzy nigdy nie doznali od niego pocieszenia jak płaczące niewiasty, czy przebaczenia – jak dobry łotr.
Jezus niosący krzyż uczy miłości, która zapomina o sobie. Nie ma bowiem miłości większej od tej, gdy ktoś życie oddaje za swych przyjaciół. Każdy z nas na wszystkich Eucharystiach świata – kiedy realnie przeżywa mękę Chrystusa – może doświadczyć mocy uczucia, które pozwala kochać w codziennym życiu. Nawet wtedy, gdy przyjdzie się zmagać z cierpieniem i śmiercią. Bo radość godną zaufania znajdujemy po drugiej stronie serca złamanego bólem – jak powiedział filozof i matematyk, Alfred North Whitehead. A jedyne życie, jakiemu możemy zaufać – po drugiej stronie śmierci.
***
Droga krzyżowa to piątkowe nabożeństwo wielkopostne o charakterze adoracyjnym, polegające na odtworzeniu drogi Jezusa Chrystusa na śmierć i złożenia go do grobu. Tradycja tych nabożeństw powstała w Jerozolimie. W średniowieczu rozpowszechnili ją franciszkanie, którzy, oprowadzając pielgrzymów, zatrzymywali się przy stacjach przedstawiających historię śmierci Jezusa. Liczba czternastu stacji ustalona została w XVII wieku. Dziewięć z nich znajduje potwierdzenie w ewangelicznych opisach.
Świadectwa biblijne nie zawierają dokładnej informacji o trasie drogi krzyżowej. Z relacji pozaewangelicznych wiemy, że droga skazanych na ukrzyżowanie przebiegała najbardziej ruchliwymi ulicami Jerozolimy. Nieśli oni przeważnie poprzeczną belkę krzyża zwaną ‘patibulum’, którą później umieszczano na stałym pionowym palu. Miejscem straceń było niewysokie (ok. 5 m) wzniesienie poza murami miasta, w języku aramejskim nazywane ‘Golgota’.
Rafał Szymkowiak OFMCap
„Głos Ojca Pio” (nr 32/2005)
| | |
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 4 odwiedzający (5 wejścia) tutaj! |