|
|
|
|
Newsy |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
http://krzysztof-slupsk.pl.tl/
DEKRET
MATEO data 13.03.2009, o 19:23 (UTC) | | Na mocy tego samego dokumentu została nominowana komisja do spraw ekshumacji i rozpoznania kanonicznego w składzie: Orazio Pennelli (lekarz sądowy), Luigi Pacilli, (specjalista ds. higieny, dyrektor ds. sanitarnych Domu Ulgi w Cierpieniu), Nicola Silvestri, (lekarz sądowy, dyrektor sanitarny ASL z Barletta-Andria-Trani), Michele Bisceglia (specjalista od anatomii patologicznej Domu Ulgi w Cierpieniu) i Nazzareno Gabrielli (ekspert z Wikariatu Rzymskiego ds. Konserwacji Świętych, biochemik zatrudniony przez Stolicę Świętą, który już konserwował ciała licznych świętych i błogosławionych, m.in. papieży Jana XXIII, Piusa IX i Piusa X, księdza Orione, małżeństwa Beltrame-Quattrocchi, Klary z Asyżu, Jana od Krzyża i Franciszka Ksawerego Cabrini). Komisji w sprawach szczegółowych pomagali: Giovanni Di Modugno, Vincenzo Masciaveo, Nunzio Ladogana, Mateo Marinano, Rafaele Mischitelli i bracia Giovanni, Michele i Antonio Valerio.
Po odczytaniu dekretu wszyscy nowo mianowani złożyli przysięgę wierności na Ewangelię. Następnie arcybiskup D’Ambrosio wezwał pięciu świadków złożenia do grobu ciała Ojca Pio, które miało miejsce 26 września 1968 roku o godz. 22.30: urzędnika sanitarnego, Giovanniego Grifa; murarzy, Gennara Ricciardi i Domenica Perno; ślusarzy, Antonia i Mattea De Bonis. Arcybiskup zapytał ich, czy znajdują grób w stanie z czasów pochówku. Ich twierdząca odpowiedź została potwierdzona przysięgą na Ewangelię.
Wieczorem został usunięty kamienny sarkofag, który przykrywał grób Ojca Pio. Przy pomocy czterech podnośników i sześciu walców z teflonu. W końcu została podniesiona znajdująca się poniżej płyta z czerwonego marmuru, złożona z dwóch części w formie litery „C”, odsłaniając powierzchnię wysypaną białym piaskiem.
Krótka ceremonia z 28 lutego 2008 roku została zakończona błogosławieństwem arcybiskupa, śpiewem „Salve Regina” i odczytaniem protokołu potwierdzonego przez czterech świadków: prowincjała Prowincji Zakonnej pod wezwaniem św. Anioła i Ojca Pio Braci Mniejszych Kapucynów, o. Aldo Broccato; gwardiana klasztoru w San Giovanni Rotondo, o. Carlo Maria Laborde; komisarza miasta San Giovanni Rotondo, Michele Di Bari i burmistrza Pietrelciny, Gennaro Fusco.
Dłuższa była natomiast liturgia wieczorna z 2 marca, która rozpoczęła się o godz. 22.00. Na początku celebracji, odbywającej się pod przewodnictwem arcybiskupa D’Ambrosio, zostały odczytane: dekret Kongregacji ds. Świętych i dekret arcybiskupa oraz pozwolenie władz świeckich.
Następnie głos zabrał o. Aldo Broccato, który wyjaśnił, że ekshumacja i rozpoznanie kanoniczne ciała wyrażają „na pierwszym miejscu najgłębsze uczucia, jakie nasza prowincja od zawsze żywi wobec swego wspaniałego syna, który tak bardzo prowincję ukochał i tak bardzo jej się poświęcił i dla niej cierpiał”. „To wydarzenie – kontynuował prowincjał – wyraża coraz mocniej znak naszej wiary w obcowanie świętych, zmartwychwstanie ciała i życie wieczne. Wydobycie ciała św. Ojca Pio oprócz tego, że pozwala spojrzeć nam z bliska na jego doczesne szczątki, tak cenne i drogie sercom wszystkich czcicieli, współbraci i ludzi, przynagla nas jeszcze bardziej do wzniesienia wzroku ku górze, w stronę światła życia Bożego, które w Chrystusie objawiło się w Jego śmierci i zmartwychwstaniu”.
Po przeczytaniu tekstu z I Listu św. Piotra Apostoła i fragmentów z listów Ojca Pio, w których opisuje on transwerberację i stygmatyzację, duszpasterz z archidiecezji wygłosił krótką refleksję na temat znaczenia tego wydarzenia. „Ten gest – wyjaśniał – jest naszą modlitwą pochwalną i złożeniem podziękowań Bogu po trzykroć świętemu za to, że obdarzył nas w swoim wiernym słudze ostateczną manifestacją tajemnicy krzyża”. „Rozpoznanie kanoniczne – dodał arcybiskup – w odpowiedzi na wspólną prośbę skierowaną do Kongregacji ds. Świętych przez postulatora generalnego zakonu, o. Florio Tesari i prowincjała, o. Aldo Broccato, przy moim udziale i aprobacie, jest punktem wyjścia dla pogłębionej refleksji, odnosi się do odwiecznej i sprawdzonej praktyki Kościoła. I wyraża naszą historyczną odpowiedzialność za zapewnienie konserwacji ciała Świętego poprzez odpowiednie procedury, aby przyszłe pokolenia mogły je czcić i opiekować się nim jako relikwiami”.
Zaraz potem zostały usunięte cztery płyty przykrywające grób, na których była wypisana data pochówku (26 września 1968 roku) i ośmiu braci o godz. 23.19 wydobyło potrójną trumnę z metalu, drewna i cynku, umieszczając ją w części wschodniej krypty. Dokonali tego: o. Mauro Jöhri (generał zakonu kapucynów), o. Aldo Broccato, o. Francesco Colacelli, o. Francesco Dileo, o. Francesco Langi (definitor prowincjalny), o. Carlo Maria Laborde (gwardian klasztoru w San Giovanni Rotondo), o Mariano Di Vito (członek komisji ds. ekshumacji) i o. GianMaria Di Georgio (definitor prowincjalny).
Arcybiskup D’Ambrosio wraz z promotorem sprawiedliwości i notariuszem sprawdzili autentyczność pieczęci złożonej na trumnie wieczorem 26 września 1968 roku, a następnie je złamali. O godz. 23.30 prałat, generał i prowincjał podnieśli wieko trumny, umożliwiając w ten sposób arcybiskupowi, członkom trybunału i biegłym wyrażenie pierwszej, ogólnej opinii na temat kondycji szczątków Ojca Pio, które oglądano przez szklaną płytę. Wówczas arcybiskup okadził relikwie przy śpiewie „Te Deum”.
Podczas gdy pozostali uczestnicy ceremonii śpiewali Litanię do wszystkich świętych, Michele Nasuti, o. Francesco Dileo, o. Francesco Colacelli i arcybiskup Domenico D’Ambrosio odprowadzili trumnę do pomieszczenia specjalnie przygotowanego do badania doczesnych szczątków Ojca Pio, gdzie biegli wykonali pierwsze badanie, stwierdzając, że czaszka i kończyny górne zachowane są w stanie szkieletowym, zaś pozostała część ciała jest mocno zawilgocona, ale nadaje się do przeprowadzenia zabiegów konserwatorskich.
W ceremonii uczestniczyli m.in. wszyscy krewni Ojca Pio, czyli ośmioro dzieci jedynej żyjącej bratanicy Ojca Pio: Maria Giuseppa, Alfonso, Rachele, Orazio, Maria Pia, Tarcisia, Michele i Pio. Obecny był także Pio Masone, wnuk Felicyty Forgione, siostry Ojca Pio, a także Consiglia De Martino z Salerno, kobieta uzdrowiona za wstawiennictwem Ojca Pio (który to cud został zatwierdzony do beatyfikacji) i Matteo Pio Colella, chłopiec z San Giovanni Rotondo (uzdrowienie uznane jako cud do kanonizacji). Spośród władz kościelnych obecni byli: bp Francesco Pio Tamburino, metropolita diecezji Foggia-Bovino; bp Andrea Mugione, metropolita Benewentu; bp Domenico Cornacchia z Lucery-Troii; bp emerytowany Antonio Santucci z Trydentu; bp emerytowany Juan Rodolio Lais z San Luis w Argentynie; o. Felice Cangelosi, wikariusz generalny zakonu kapucynów i całe definitorium generalne.
Przed błogosławieństwem końcowym głos zabrał generał kapucynów, który złożył podziękowanie Panu Bogu za doczesne szczątki Ojca Pio, które były godne nosić na sobie znaki Chrystusa ukrzyżowanego.
Po zakończeniu procedur zapewniających ciału Świętego najlepsze warunki konserwacyjne szczątki zostaną złożone w urnie, która zostanie umieszczona 24 kwietnia 2008 roku w tym samym miejscu, w krypcie, gdzie ciało Ojca Pio spoczywało przez ostatnie 40 lat, by umożliwić oddawanie mu czci przez wiernych.
Choć nie jest wymagana wcześniejsza rezerwacja przez pielgrzymów, została jednak otwarta linia telefoniczna (+ 39 0882 41 75 00) umożliwiająca ustalenie konkretnej daty i godziny wejścia do krypty. Dla pielgrzymów posiadających rezerwację przewidziano osobne wejście do krypty, co nie oznacza, że nie będą tworzyły się kolejki.
Dyrektor Biura Prasowego
Stefano Campanella
tłum. Edward Augustyn
| | |
|
RELIKWIE OJCA PIO
KS data 13.03.2009, o 19:15 (UTC) | | Wystawione w drogocennym relikwiarzu do publicznej czci wiernych ciało Ojca Pio zostało ubrane w elementy stroju o symbolicznym znaczeniu. Szczególnie przyciągająca wzrok jest stuła Świętego - znak jego niezwykle owocnej posługi kapłańskiej. Twarz Ojca Pio pokrywa wykonana z silikonu maska.
Habit, w który odziane jest spoczywające w szklanym sarkofagu ciało Ojca Pio, został uszyty przez siostry klauzurowe z Klasztoru Zmartwychwstania w San Giovanni Rotundo (siostry klaryski kapucynki).
Rękawiczki i buty są tymi samymi, które Ojciec Pio miał, wśród jeszcze nie używanych sztuk odzieży, w szafie przy ścianie swojej celi, w której zmarł 23 września 1968 roku.
Stuła, którą ma na sobie, uszyta została według kroju stosowanego przed II soborem watykańskim, z czystego jedwabiu, w kolorze białego lodu. Materiał (pięć metrów), wyprodukowany w latach sześćdziesiątych, został zakupiony w 1987 roku z myślą o wyjątkowych wydarzeniach. Haft zwraca naszą uwagę na szczegóły przedstawiające kłosy (symbol płodności Kościoła) i winne grona (symbol chwały i życia wiecznego). Stuła została ozdobiona złotymi nićmi i 312 kamieniami z kryształu.
Obwódka stuły, bardzo bogata, została wykonana w całości, przeplatając nawzajem elementy perłowe i złote frędzle. Praca wykonana w celu stworzenia stuły przekroczyła 200 godzin. Stułę wykonała firma z Treviso, która sporządzała stroje liturgiczne dla papieża Jana Pawła II i Benedykta XVI, a także paramenty liturgiczne dla potrzeb najważniejszych wydarzeń, takich jak Jubileusz roku 2000.
Ciało Ojca Pio spoczywa w drogocennym relikwiarzu, składającym się z piedestału z kutego żelaza, które spina konstrukcję zbudowaną z czterech kolumn (symbol ewangelistów), trzech sfer (Trójca Święta) i ośmiu ramion (Nowe Przymierze). Wykonawcą relikwiarza jest francuski artysta Goudji.
Podstawa, na której bezpośrednio spoczywa ciało Świętego, przedstawia niebieskie Jeruzalem, z jego dwunastoma bramami. Wykonana została z kamienia z Pontijou i ze złota.
Baldachim przykrywający Ojca Pio spoczywa na dziesięciu kolumnach, zwieńczonych srebrnymi kapitelami, z których każdy ozdobiony jest płaskorzeźbą przedstawiającą gołąbka, co nawiązuje do postaci św. Franciszka z Asyżu. Baldachim ma dwa frontony, jeden ozdabia srebrny krzyż, drugi – srebrna figurka zwycięskiego Baranka z Apokalipsy św. Jana.
Twarz Ojca Pio została pokryta silikonową maską. Decyzja ta podyktowana została pragnieniem, by ofiarować wiernym wygląd Świętego taki, jaki wszyscy znają i pamiętają - zachowany od zniszczenia przez upływający czas, ponieważ oblicze Ojca Pio, w 40 lat po jego śmierci, zachowało się w stopniu nadspodziewanie dobrym.
„Twarz Ojca Pio – wyjaśnił Nazzareno Gabrielli, biegły do spraw ekshumacji z dziedziny biochemii wikariatu rzymskiego - została odkryta w stanie prawie doskonałym. Zachowała jeszcze zasadnicze rysy i brodę. Wystarczyło wypełnić zagłębienia zewnętrzne, by móc pokazać ją publicznie”.
Ale to, co zdecydowano się zaofiarować wiernym, nie jest twarzą śmierci, ale twarzą świętości Ojca Pio. „Twarzą – powiedział biskup Domenico D'Ambrosio – która z pomocą silikonowej maski została odtworzona z uderzającą wiernością”.
| | |
|
SPOWIEDZI ,W BIBLI
PIOTR data 13.03.2009, o 18:05 (UTC) | | Spowiedź w Biblii
Człowiek, który czuje swą grzeszność, wiedząc, że nie jest w porządku w stosunku do Boga, chce wyrzucić z siebie swój grzech. Jedną z form tego duchowego pragnienia jest wyznawanie grzechów przed kimś, kto w jakimś stopniu ma udział w autorytecie Boga. Naprzeciw temu głębokiemu pragnieniu ludzkiemu wyszedł Chrystus, który jako pierwszy owoc swej męki i zmartwychwstania przyniósł uczniom dar rozgrzeszania.
Ewangelia według św. Mateusza, opisując działalność Jana Chrzciciela, zaznacza, że przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy (Mt 3, 6). Człowiek, który czuje swą grzeszność, wiedząc, że nie jest w porządku w stosunku do Boga, chce wyrzucić z siebie swój grzech. Jedną z form tego duchowego pragnienia jest wyznawanie grzechów przed kimś, kto w jakimś stopniu ma udział w autorytecie Boga. W przypadku braku takiej osoby rolę powiernika cudzych grzechów może przyjąć każdy człowiek obdarzony zaufaniem, choć poza pewną psychiczną ulgą takie wyznanie nic nie przyniesie, przede wszystkim nie naprawi zerwanej przyjaźni z Bogiem.
Człowiek jednak zawsze szuka jakiegoś wyzwolenia się z jarzma grzechu i dlatego podejmuje różne wysiłki, choćby miały one jedynie symboliczne znaczenie. Taką wymowę miał chrzest Jana – był znakiem dobrej woli, dążącej do uwolnienia się od grzechu, sam z siebie jednak tego grzechu nie gładził. Oczywiście autentyczne odwrócenie się od grzechu (towarzyszące temu znakowi, a posiadające znamiona żalu doskonałego) mogło prowadzić do prawdziwego oczyszczenia. Czy jednak łatwo było zdobyć się na tak intensywną miłość Boga i tak radykalne zerwanie z grzechem, jakie są wymagane do żalu doskonałego?
Naprzeciw temu głębokiemu pragnieniu ludzkiemu wyszedł Chrystus, który jako pierwszy owoc swej męki i zmartwychwstania przyniósł uczniom dar rozgrzeszania: Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 19-23).
Odpuszczać grzechy może jedynie Bóg (por. Mk 2, 7; Łk 5, 21). On też może udzielić ludziom swojej władzy, co dokonało się w Wieczerniku w dniu Zmartwychwstania (wieczorem), w tym samym czasie, w którym w świątyni jerozolimskiej (odległej od Wieczernika o kilkaset metrów) ofiarowywano Bogu pierwszy plon roku w postaci dojrzałych kłosów jęczmienia.
Realizacja władzy przekazanej apostołom podlegała w historii różnym przemianom, aż ustalona została w formie sakramentalnej spowiedzi. Wymaga ona wyznania grzechów, aby mogły być one osądzone przez tego, kto je w imieniu Boga odpuszcza. Wyznanie to jest zaspokojeniem pragnienia, o którym wspomnieliśmy wyżej. Po nim następuje dar rozgrzeszenia, dzięki któremu życzenie Zmartwychwstałego, wypowiedziane słowami: Pokój wam!, staje się udziałem człowieka. Odpuszczenie grzechów rodzi prawdziwy pokój.
Żeby jednak wszystko przebiegało według tego planu, w parze z wyznaniem grzechów musi iść ich prawdziwe odrzucenie poprzez żal za popełnione zło (nie musi być tak radykalny jak postawa, o której już wspominaliśmy, ale musi być istotnym wyrazem odwrócenia się od zła), jego naprawienie (wtedy jest rękojmią zmiany nastawienia do zła) oraz rzetelne postanowienie poprawy.
Bez tych warunków wyznanie grzechów staje się jedynie pustym gestem, będącym drwiną z Bożej sprawiedliwości i Bożego miłosierdzia. Pismo Święte przestrzega przed taką postawą w niezwykle ostrych słowach Listu do Hebrajczyków: Pomyślcie, o ileż surowszej kary stanie się winien ten, kto by podeptał Syna Bożego i zbezcześcił krew Przymierza, przez którą został uświęcony, i obelżywie zachował się wobec Ducha łaski... Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żyjącego (Hbr 10, 29.31).
Ks. Tomasz Jelonek
| | |
|
WARUNKI SPOWIEDZI
KRZYSZTOF-CFCJ data 13.03.2009, o 18:03 (UTC) | | 5 warunków dobrej spowiedzi
Bóg jest miłością, tak wielką, że w oczach ludzkich może uchodzić za szaleństwo. Bo czyż nie jest szaleństwem wyniszczenie krzyża? I właśnie stąd wypływa prawda o miłosierdziu: Bóg wychodzi do mnie z otwartymi ramionami i za każdym razem, gdy upadam, jest gotowy do podjęcia dialogu miłości. Dzięki temu mogę odkrywać zupełnie inny wymiar sakramentu pojednania. Uświadomić sobie, że nie znajduję się w sądzie, ale w domu Ojca, który patrzy na mnie z miłością. On nie jest bezkrytyczny, ale świadomy mojej słabości, wkłada mi pierścień na palec, zakłada czystą szatę i każe przygotować ucztę.
Potrzeba przystępowania do sakramentu pojednania podyktowana jest pragnieniem nieustannego podtrzymywania miłosnej relacji z Bogiem – to przestrzeń, gdzie ja jestem z Nim. Krzyż w konfesjonale obrazuje istotę tego sakramentu. Często wydaje się nam, że to wiemy, ale samo rozumienie nie wystarcza. Najważniejsza jest świadomość serca. Dopiero ona sprawia, że człowiek staje przed kratkami konfesjonału bez lęku.
Słowo konfesjonał pochodzi od łacińskiego confessio, czyli wyznanie. Bardzo często zdarza się, że tę czynność pojmujemy jednostronnie – wyznajemy swoje grzechy i na tym się kończy. Skoro jednak w konfesjonale znajdujemy krzyż – symbol najbardziej radykalnego sposobu wyrażenia miłości – spowiedź musi być także rozumiana jako wyznanie do nas skierowane. Dlatego można powiedzieć, że sakrament pojednania to zderzenie dwóch wyznań: miłości Jezusa i grzeszności człowieka. Kiedy w penitencie pogłębia się ta świadomość, wtedy całkiem inaczej przeżywa spowiedź – jest ona odczytywana jako relacja osób.
Gdy spojrzymy na relacje osobowe, odnajdziemy mechanizmy pozwalające z łatwością rozpoznać wyrządzone zło: najpierw pojawia się jego świadomość, później potrzeba stanięcia twarzą w twarz z daną osobą i otwartego przyznania się do popełnionego czynu, wyznania żalu, przeproszenia i – w miarę możliwości – naprawienia wyrządzonych krzywd. Jeżeli przeniesiemy tę sytuację na płaszczyznę sakramentu pojednania, zauważymy, że warunki dobrej spowiedzi odpowiadają tym poszczególnym etapom.
Rachunek sumienia
To pierwszy krok spowiedzi. Od niego zależy nasze wyznanie, choć nie musimy przychodzić na spowiedź z listą grzechów wypisanych na kartce. Rachunek sumienia powinien obejmować nie tylko nasze złe czyny. Jezus na Sądzie Ostatecznym nie będzie nas pytał tylko o wyrządzone przez nas zło, ale także o dobro, którego nie spełniliśmy. Sakrament pojednania, ten szczególny przejaw miłości Pana Boga, ma nam pomóc w podjęciu postanowienia poprawy i zmiany postępowania.
Żal za grzechy
Po przeprowadzeniu rachunku sumienia za popełnione grzechy trzeba żałować. Jeśli żal za grzechy rodzi się z lęku przed karą, określany jest jako niedoskonały (doskonały rodzi się ze względu na miłość Jezusa). Często żałujemy z uwagi na siebie, ponieważ zraniony zostaje nasz egoizm i odczuwamy dyskomfort. Żal jednak to nie tylko kwestia naszych uczuć, ale umiejętność dostrzeżenia Boga jako Osoby, jako Miłości: Żałuję ze względu na Ciebie, Boże i również ze względu na Ciebie chcę zmienić moje życie.
Postanowienie poprawy
Ta część spowiedzi stanowi konsekwencję żalu. Czasem wydaje się nam, że jeżeli udowodnimy komuś jego pogrążenie w złu, to najlepiej wyręczymy Pana Boga. A jest wprost przeciwnie: Pan Bóg chce dostrzegać w człowieku dobro, na którym można zbudować to, co piękne. Kapłan w konfesjonale powinien pomóc wyzwolić w penitencie pragnienie budowania nowego świata, dać impuls nadziei, zostawić duchowy pokarm, którym można się karmić po zakończeniu spowiedzi. Gdy człowiek odkrywa, że w oczach Boga nie jest przegrany, to budzi się w nim nadzieja i pragnienie zmiany. Zaczyna wierzyć, że może być inaczej.
Szczera spowiedź
Kolejny krok to wyznanie win. Są osoby, które przychodzą do spowiedzi ze świadomością spotkania z Jezusem: Panie Jezu, bardzo Cię kocham. Ostatni raz spotkałem się z Tobą miesiąc temu. Kapłan, którego postawiłeś na mojej drodze, prosił mnie, abym zbliżył się do Ciebie poprzez lekturę 2 Listu św. Pawła do Koryntian. Doświadczyłem wówczas namacalnego działania Słowa Bożego w konkretnym aspekcie mojego życia. Jednak w ostatnim czasie znów nie udało mi się zapanować nad sobą, nad moim ułomnościami, za co chcę Cię teraz przeprosić, bo wiem, że w ten sposób odgrodziłem się od Twojej miłości. Bóg przyjmuje grzechy człowieka, ponieważ ukochał go tak bardzo, że jest w stanie wybaczyć wszystko, jeżeli tylko człowiek potrafi się do tego przyznać i prosić o przebaczenie.
Wielu ludzi zniechęca do spowiedzi fakt, że ciągle muszą wyznawać te same grzechy – powierzchowne traktowanie sakramentu pojednania powoduje, że nie próbują nad sobą pracować. Jednym z impulsów do duchowej przemiany może być dla nich odpowiedź na pytanie o to, który z wymienionych grzechów stanowi dla nich największy problem. Zmusza ona do refleksji, wytrąca z automatyzmu, a często zapoczątkowuje konkretną pracę.
Penitentom może przeszkadzać również forma spowiedzi. Trzeba tutaj wspomnieć, że choć kościół stanowi naturalną przestrzeń świętości, to sakrament pojednania wszędzie jest tak samo ważny: klękamy przecież przed Jezusem i Jemu wyznajemy swoje grzechy – w tym wyraża się duch skruszony i pokorne serce.
Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu
W sakramencie pojednania nie da się oczywiście pominąć elementów sprawiedliwości i kary. Wynika to stąd, że jest on stawaniem w prawdzie. Pokuta ma aspekt kary, ale w znaczeniu biblijnym: Bóg mówi, że tych, których kocha, karci i ćwiczy. Trudno to sobie uzmysłowić, gdy za pokutę trzeba odmówić jeden raz modlitwę „Ojcze nasz”, ale w przypadku konieczności podjęcia konkretnych działań wobec drugiej osoby taka świadomość na pewno się pojawi. Zawsze należy pamiętać, że pokuta jest niewspółmierna do zła wyrządzonego Bogu i ludziom. Jeżeli jednak jej nie odprawiamy, oznacza to, że nie ma w nas pragnienia zmiany. Trudno wtedy spodziewać się, że sakrament stanie się dla nas miejscem rozwoju duchowego.
Zdarza się czysto ekonomiczne traktowanie zadośćuczynienia: jeżeli ukradłem – muszę oddać, jeżeli pokłóciłem się – należy przeprosić. Ale trzeba także pamiętać, że jest ono przestrzenią, w której można swobodnie rozwinąć wyobraźnię w praktykowaniu miłości!
Owocem sakramentu pojednania jest łaska uświęcająca i uczynkowa. W języku duchowym łaska oznacza miłość: komu wiele wybaczono, ten wiele ukochał. Takie rozumienie powoduje konieczność podjęcia konkretnej zmiany – nie chodzi o rewolucję w życiu, można zacząć od drobiazgów. Stały spowiednik i regularna spowiedź będą środkami pomocnymi w tym procesie – wtedy istnieje szansa na większą mobilizację do pracy nad sobą.
Rafał Szymkowiak OFMCap
„Głos Ojca Pio” (nr 38/2006)
| | |
|
RACHUNEK SUMIENIA
BABCIA HELENA data 13.03.2009, o 18:01 (UTC) | | Rachunek sumienia
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, że głos Boga możemy usłyszeć w stworzeniu, Piśmie Świętym, nauczaniu Kościoła, ale także w historii naszego życia. Dlatego też Kościół, mądry w wielowiekowe doświadczenie, daje nam specyficzną modlitwę, która nazywa się rachunkiem sumienia.
Najczęściej kojarzy się on z szukaniem grzechów i przewinień. Sprowadzenie rachunku sumienia do oskarżeń dotyczących swojej osoby jest bardzo niekorzystnym uproszczeniem. Samo łacińskie słowo ‘constientia’ nie oznacza tylko rachunku, ale także świadomość. Dlatego też celem rachunku sumienia jest nie tylko przypominanie sobie całego zła w naszym życiu, ale przede wszystkim świadomość i zrozumienie tego, co Bóg chce od nas w takich, a nie innych sytuacjach życiowych.
Biorąc pod uwagę powyższe założenia, należy zobrazować rachunek sumienia jako lustro składające się z sześciu elementów, które ukazują całą prawdę o codziennym życiu człowieka. Pierwszym elementem jest wezwanie do Ducha Świętego – Ducha prawdy, pozwalającego zobaczyć życie ludzkie we wszystkich jego aspektach. Drugim krokiem powinno być spojrzenie na miniony dzień w postawie dziękczynienia. Trzeba dotknąć wszystkich wydarzeń, osób i każdej godziny dnia, rozpoznając w nich wiele Bożych łask. Następnie prześledzić uczucia (zarówno negatywne, jak i pozytywne), które rodziły się w nas podczas konkretnych wydarzeń. W części czwartej rachunku sumienia – rozmowie z Bogiem – należy rozważać wydarzenie, które nas najbardziej zaangażowało. Dopiero wtedy można zrozumieć emocjonalne mechanizmy, które rządzą naszymi sercami, i spojrzeć w przyszłość. Ta swoista „psychologia” poprzedza ostatni krok – modlitewne rozpoznanie prawdy o tym, że nasze przyrodzone skłonności są częścią Bożych planów.
Zaletą takiego rachunku sumienia jest to, że modląca się osoba nie patrzy na swoje życie jedynie przez pryzmat zła i upadków, lecz w postawie pokory potrafi odczytać prawdziwie obiektywne znaczenie rodzących się w niej stanów emocjonalnych. Można powiedzieć, że modlitwa wypływająca z uczuć uwalnia nas od nich, ponieważ oddajemy je Bogu. Warto też wspomnieć, że przeglądanie się w tego rodzaju lustrze daje nam możliwość stawania przed Bogiem bez masek, które często nakładamy, chcąc pokazać siebie w bardziej pozytywnym świetle.
Aby usłyszeć Boży głos, trzeba wpatrywać się we własne życie. Ten prowadzący do zbawienia duchowy dialog pozwala odkryć Boga, który jest zainteresowany naszą egzystencją. Pomaga zrozumieć biblijną postawę Izraelitów, którzy odczytywali Bożą wolę objawiającą się poprzez Jego działania w historii ich narodu.
Rafał Szymkowiak OFMCap
„Głos Ojca Pio” (nr 34/2005)
| | |
|
SPOWIEDZI
MATI data 13.03.2009, o 17:59 (UTC) | | Spowiedź a rozwój duchowy
Większość z nas została ochrzczona jako dzieci. W młodym wieku odbyliśmy też formację katechetyczną, która łączyła się z wdrożeniem nas w życie sakramentalne. Co by jednak było, gdyby nasze rozumienie sakramentu pojednania nadal pozostawało na poziomie dziecięcym; gdybyśmy w dorosłym życiu, klęcząc przy kratkach konfesjonału, dalej wyznawali, że „zapomnieliśmy odmówić paciorka albo nie słuchaliśmy mamy”?
Życie chrześcijańskie podlega nieustannej zmianie. Droga rozwoju duchowego niejednokrotnie wymaga od nas takiego dostosowania podejmowanych środków duchowych, by były jak najbardziej adekwatne do naszych potrzeb. Dotyczy to również sakramentu pojednania.
Na drodze oczyszczającej
Teologia duchowości wyróżnia trzy etapy rozwoju duchowego: drogę oczyszczającą, oświecającą i jednoczącą z Bogiem. Droga oczyszczenia rozpoczyna się od nawrócenia, czyli od pragnienia postawienia Boga w centrum swojego życia. Wówczas człowiek pragnie żyć w łasce uświęcającej i aby temu postanowieniu sprostać, podejmuje walkę ze wszystkim swoimi skłonnościami, które mogą tę łaskę zniszczyć lub naruszyć. Więź z Chrystusem na tym etapie nie jest jednak wystarczająco trwała, także dojrzałość osobowa i duchowa takiej osoby często pozostawia wiele do życzenia: mimo dobrych chęci zdarza się jej jeszcze popadać tak w grzechy ciężkie (śmiertelne), jak i w liczne grzechy lekkie (powszednie). Pierwsze –całkowicie zrywają przyjaźń człowieka z Bogiem, drugie – tę więź osłabiają.
Grzechy ciężkie są świadomym i dobrowolnym przekroczeniem prawa Bożego w ważnej materii. Mogą także wystąpić na drodze pewnego uwikłania w zło. Człowiek na skutek grzechu pierworodnego i innych grzechów własnych oraz krzywd, które na niego spadły i pozostawiły w jego emocjonalności destrukcyjny ślad, może ulegać różnym negatywnym tendencjom i pod ich wpływem przekraczać Boże przykazania. Pożądliwość, brak umiarkowania, zapalczywość w gniewie, brak panowania nad swoją emocjonalnością – mogą popychać człowieka do grzechu ciężkiego, jeśli nie będzie pracował nad tymi wadami swego charakteru.
Trudno przyjąć, że ktoś po rzeczywistym nawróceniu mógłby nadal wybierać grzech ciężki w sposób w pełni świadomy i dobrowolny, jednak wszelkie nie do końca dobrowolne uwikłania w poważne grzechy mogą przynieść jednakowo destrukcyjne konsekwencje. Dlatego droga oczyszczenia obejmuje nie tylko bezpośrednią walkę z poszczególnymi grzechami, ale i pracę nad wszelkimi nieuporządkowanymi namiętnościami i wadami głównymi, takimi jak: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, skłonność do gniewu czy lenistwo. W tej walce wielką pomocą może być właśnie częsta spowiedź, dzięki której penitent na powrót jedna się z Bogiem i powraca do stanu łaski uświęcającej, która wspiera go w dalszej pracy nad sobą. W kontakcie ze spowiednikiem może także uzyskać cenne rady i duchowe wsparcie w walce ze swoimi słabościami.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego spowiedź przedstawiana jest jako główne narzędzie wyzwalania człowieka z grzechów ciężkich. W tekście stanowiącym cytat z dekretu Soboru Trydenckiego czytamy: Na spowiedzi penitenci powinni wyznać wszystkie grzechy śmiertelne, których są świadomi po dokładnym zbadaniu siebie (n. 1456). W tym kluczu należy też odczytać przykazanie kościelne, które głosi, że przynajmniej raz w roku należy się spowiadać. Kodeks Prawa Kanonicznego bowiem mówi: Każdy wierny, po osiągnięciu wieku rozeznania, obowiązany jest przynajmniej raz w roku wyznać wiernie wszystkie swoje grzechy ciężkie (por. KKK, n. 1457). W tekście czytamy również, że ten, kto ma świadomość popełnienia grzechu śmiertelnego, nie powinien przyjmować Komunii świętej, nawet jeśli przeżywa wielką skruchę, bez uzyskania wcześniej rozgrzeszenia sakramentalnego.
A zatem spowiedź, która dotyczy głównie grzechów ciężkich, najbardziej przynależy drodze oczyszczającej. Na tym etapie nie kończy się jednak wzrost życia chrześcijańskiego.
Na drodze oświecającej i jednoczącej
Kolejne etapy stają się udziałem chrześcijanina, kiedy dzięki Bożej łasce udało mu się pokonać różne grzeszne tendencje, które wcześniej nieraz brały go w niewolę. Praca duchowa koncentruje się wtedy na doskonaleniu cnót i naśladowaniu Jezusa. Jeśli pojawiają się grzechy, nie dotyczą one już materii poważnej, lecz lekkiej. Nie znaczy to jednak, że chrześcijanin może je lekceważyć. Rosnąca miłość do Chrystusa sprawia, że osoba będąca na tym etapie wyraźniej widzi wszystkie uchybienia i zaniedbania, które choć trochę naruszają jej więź z Bogiem. W porządku subiektywnym mogą być one postrzegane jako coś poważnego, choć w porządku obiektywnym – jako grzechy powszednie – wcale takimi nie są.
Ta subtelność sumienia sprawia, że wiele osób będących na tym etapie nadal spowiada się regularnie, przyjmując ten sakrament raczej z pobożności niż z konieczności, skoro do oczyszczenia z grzechów lekkich wystarczy spowiedź powszechna podczas każdej Mszy Świętej oraz pokorne przyjmowanie Komunii świętej, która – jak czytamy w Katechizmie – jest środkiem zaradczym uwalniającym nas od grzechów powszednich i zachowującym od grzechów śmiertelnych (n. 1436).
W Katechizmie czytamy, że podczas spowiedzi wyznawanie codziennych win (grzechów powszednich) nie jest ściśle konieczne – choć, co dokument zaraz dodaje – niemniej jest przez Kościół gorąco zalecane. Istotnie, regularne spowiadanie się z grzechów powszednich pomaga nam kształtować sumienie, walczyć ze złymi skłonnościami, poddawać leczącej mocy Chrystusa i postępować w życiu Ducha. Częściej otrzymując przez sakrament pokuty dar miłosierdzia Ojca, jesteśmy przynaglani, by być – jak On – miłosierni (n. 1458).
Dodatkowy argument za spowiedzią z pobożności podaje znana mistyczka niemiecka Adrienne von Speyr. W książce „Spowiedź” pisze ona: Ta spowiedź stawia sobie za cel nie tyle wyrwanie chrześcijanina ze społeczności żyjących w grzechu, co raczej uzdolnienie do życia pośród grzeszników, do uczestniczenia w ich losie. […] Chrześcijańska spowiedź dewocyjna musi zawierać w sobie pragnienie pełniejszego uczestniczenia w losie grzeszników, co więcej – z tymi także, którzy o spowiedzi nie wiedzą lub jej nie praktykują, a wreszcie pragnienie uzyskania dla nich jak najwięcej łask z pomocą częstej lub nawet codziennej Komunii.
Wyzwolenie się z grzechów ciężkich nie oznacza, że chrześcijanin staje się odtąd zupełnie wolny od wszelkich pokus. Nie jest także wyrazem pełnej doskonałości jego życia. Każdy chrześcijanin będący na tym etapie dobrze wie, że zawsze mógłby czynić więcej dobra niż czyni; ma również świadomość, że – mimo dobrej woli – codziennie zaniedbuje się on w praktykowaniu uczynków miłości. Stąd spowiedź może być dobrym przypomnieniem, że bez względu na to, ile dobra czynimy w naszym życiu, wszystko dzieje się dzięki łasce Bożej, a my sami słudzy nieużyteczni jesteśmy (por. Łk 17, 10).
Cezary Sękalski
„Głos Ojca Pio” (nr 38/2006)
| | |
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (2 wejścia) tutaj! |